Świństwa, które robimy sobie sami – efekt czystej ekspozycji

by aniversum

Homer-simpson-brain,1280x800,18857

Dzisiaj trochę o tym, jak nasz mózg nas oszukuje, czyli błędy poznawcze po ludzku, część jedna z wielu. 

Przywdziewam mój strój Superbohaterki – wielkie okulary i pelerynę z okładek książek – oto ja Pani Psycholog. (Psycholożka zgadza się z moim poglądem na temat równouprawnienia, natomiast kłóci się poczuciem estetyki.) 

Błędy poznawcze to takie zakłócenia w Matrixie, które sprawiają, że my – ludzie całkowicie poważni, racjonalni, nagle wpadamy na pomysły zupełnie z dupy od czapy. Przełącza nam się w głowie jakiś pstryczek i z Perfekcyjnej Pani Domu z ciasnym kucyczkiem, zamieniamy się w Głodzillę Nowych Butów, czyli podejmujemy decyzje zaprzeczające logice, zdrowemu rozsądkowi i wydolności naszych portfeli.

Sama o mały włos uszłam atakowi takiego błędu, do tej pory dyszę z ulgą. Opowiem wam moją historię…

Onegdaj zajrzałam na jednego bloga, stamtąd  o poleconego filmu o butach Radzkiej, dalej do sklepu Hegos i już, już prawie zamawiałam baletki, które kosztują przeszło 100 euro. W porę zamknęłam wszystkie przeglądarki, tłumacząc sobie, że po pierwsze nie noszę baletek, a po drugie nie mam teraz takiej kasy do zainwestowania w buty (których nie noszę). Kiedy tylko internet zorientował się, że czmychnęłam z jego łap – rozpoczął akcję ECK – efekt czystej ekspozycji. Broń masowego rażenia, hipnotyzuje nieświadomych i wysysa z nich dorobek życia. 

Jeśli tak jak ja, nie macie opcji blokowania reklam (Safari jej nie ma, koincydencja? Nie wydaje mi się), to po każdych odwiedzinach w jakimkolwiek przybytku internetowej rozpusty, po bokach stron pojawiają wam się wodotryski produktów, które oglądaliście. Pewnie nawet te, do których z ciężkim serce powiedzieliście: – Nie, dziękuję, nie noszę baletek. Myśleliście, że to koniec waszej znajomości, a one siedzą tu obok, milczą, ale jednak są. Co jakiś czas pokazują się promocje tych artykułów, niewinnie, tuż na skraju Facebookowej ściany. I nic się nie dzieje. Dopiero po kilku godzinach, dniach, uświadamiacie sobie, że właśnie coraz częściej widzicie siebie, swoje smukłe nogi i te buty… one na waszych nogach. W sumie wyglądają nieźle. Nawet nogi jakieś takie lepsze. Ładne te buty. Piękne. Właściwie to mogę zacząć nosić baletki, kto mi zabroni? A jak już kupować, to porządne. Te muszą być porządne – 100 euro kosztują! W sumie jak nie zatankuję samochodu przez dwa tygodnie… O, będę chodzić pieszo. W tych baletkach!

I zanim twoja karta pęknie z głośnym trzaskiem, zanim dotrze do ciebie, że to bez sensu, zanim doczytasz, że przesyłka do twojego kraju to kolejne 20 euro – już uśmiechasz się na myśl o tych wszystkich wspaniałych chwilach, które niedługo spędzisz ze swoimi nowymi butami.

Jeśli ta historia brzmi znajomo albo brzmi jak znajoma znajomej, albo gdzieś kiedyś słyszeliście podobną – wiedzcie co się zadziało. To zadziałał efekt czystej ekspozycji! Polega on na tym, że opinia na temat danego produktu staje się pozytywna pod wpływem jedynie zwiększania kontaktu z obiektem. Im dłużej na coś patrzycie, im częściej to widzicie, tym lepsze się to staje w waszym mniemaniu (nie wiem dlaczego nie działa to z mężami?). Na tej zasadzie iPhone jest najlepszym telefonem, a MacBook jedynym godnym polecenia laptopem. Tak też działa moda – na początku, kiedy pojawiały się rurki, a tłum nadal nosił dzwonowate, workowate spodnie, wszyscy patrzyli z niechęcią w stronę prekursorek nowego stylu, ale z czasem każda z nas chciałaby się móc zmieścić w parę obcisłych, ładnych jeansów. Ja tam bym się chciała zmieścić w cokolwiek!

Pamiętajcie o efekcie czystej ekspozycji, kiedy postanowicie zrobić jakieś zakupy. Te reklamy, które są wszędzie, nie są takie niewinne, jak wyglądają. Niebawem opowiem wam o kolejnym świństwie, które czai się na nas tuż za skrajem świadomości. Jeśli do przyszłego tygodnia nie pojawi się nowa notka, to prawdopodobnie aresztowali mnie, za zdradzenie tajemnicy wszechświata! Wysyłajcie paczki z butami!